14. Pitch Perfect 2 2015

reż. Elizabeth Banks

Po tym jak Bellas zdobyły sławę i zaszczyty, do których zaprowadziła je ciężka praca (zobacz część pierwsza) popadły ze skrajności w skrajność. Ich występy to przerost formy nad treścią, który już powoli zaczyna nudzić publiczność. Aż dochodzi do niefortunnego wypadku, który przekreśla udział grupy w dalszych konkursach. Co zrobią Bellas by odzyskać dawną świetność?


Jestem fanką pierwszej części. Pitch Perfect to jeden z tych filmów, który można oglądać nieskończenie wiele razy, którego dialogi po którymś seansie recytuje się razem z bohaterami, a w końcu, którego teksty wchodzą do naszego osobistego codziennego słownika. 
Kocham takie filmy, bo dzięki nim mamy z innymi fanami kina swoje własne inside jokes, po których poznajemy: "jesteś mój człowiek".
Dwójeczka nie dorównuje oryginałowi - jak to bywa w większości przypadków - ale jest godnym sequelem. Nawet bardzo godnym. Poziom absurdu wzrósł o jakieś 150%, choć nie wydawało się to możliwe po seansie pierwszej części. Niestety obawiam się, że jeśli powstanie trójezka to może poziomem żartów zahaczać już o "Straszny film", ale miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie (do poziomu, nie do trójki; kolejny film z serii chętnie zobaczę).
Muzycznie nadal świetny. Aranżacje wpadają w ucho; chcę je "chłonąć" (to jeden z tych momentów w życiu, gdy w kinie aż mnie nosi, trochę jakbym unosiła się parę milimetrów nad fotelem; jakbym chciała wejść w ekran, żeby uczestniczyć w tym co się tam dzieje; jakbym chciała zatrzymać to najwspanialsze uczucie). W przepiękny sposób twórcy wykorzystali olbrzymią popularność "Cup song", która podbiła serca (i uszy. i ręce grające na kubkach).
Wątek nowego dziewczęcia trochę mnie irytował, zbyt cliché.
 Za mało Jessego! Stanowczo sprzeciwiam się takiemu zaniedbywaniu wątku miłosnego, na którym oparty był cały pierwszy film! No dobrze, wiem, że to pewnie celowe, że girl power itp. ale dawno w filmie tego typu nie było takiego faceta. Faceta jak John Cusack w "Say Anything" (notka o filmie wkrótce btw) czy jak Heath Ledger w "10 things I hate about you". Nie było, a oto jest i poświęcono mu tyle co nic. No szkoda...

Fanom spodoba się na bank. Nie-fanom niekoniecznie, ale chyba nie jest aż tak nieznośny :)
.
Moja ocena na filmweb: 7/10
 
 

0 komentarze: