8. Bóg nie umarł (God's not dead) 2014

reż. Harold Cronk

Profesor filozofii podczas pierwszych zajęć prosi studentów o nietypową rzecz - by napisali na kartkach słowa "GOD'S DEAD" ("Bóg umarł"), podpisali się i oddali mu kartki. Na tej podstawie obiecuje zaliczyć studentom przedmiot.
Jest jednak ktoś, kto się sprzeciwia i gotów jest udowodnić, że robi to słusznie.


(Jest to tak naiwne, że spoiler alert wydaje się zbędny, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam ;))

Film, w porównaniu do innych filmów chrześcijańskich (a widziałam ich trochę; jestem dumną katoliczką) jest naprawdę wart uwagi. Nie brak tutaj oczywiście przejaskrawień, szczególnie w charakterystyce postaci i niestety rażącej i zupełnie niepotrzebnej patetyczności. Niektóre sceny czy wątki są tak cliché, że bolało mnie to niemalże fizycznie (kujon-azjata? seriously?...). 
Białe jest białe (John, czyli nasz główny bohater trochę się miota, ale chrześcijanin z niego koniec końców na sześć z plusem), jest też białe, które jednak jest czarne (dziewczyna Johna zdecydowanie nie wzięła sobie do serca słów z Apokalipsy św. Jana by nie być letnim) oraz - co jest moim zdaniem najgorszym błędem twórców - czarne, które jest czarne z jakiegoś powodu.
I przy tym na chwilę się zatrzymam. To czego nam brakuje w kinie chrześcijańskim to postać, która byłaby przeciwko Bogu i/lub religii tak po prostu; dlatego, że taki ma światopogląd. I już. Postać, którą spotykamy na codzień, co krok. Zdaję sobie sprawę z wielu zranień jakie wszyscy w sobie nosimy. Nie widzę jednak potrzeby by każdego, tak jak rzeczonego profesora, usprawiedliwiać na ekranie. Jednym z moich ulubionych cytatów dotyczących sztuki filmowej jest "When everything is answered it's fake" - "Gdy wszystko jest wyjaśnione, jest sztuczne" (Sean Penn). Niestety w "God's not dead" ten cytat bardzo się sprawdza. A my, chrześcijanie, potrzebujemy filmu, który nie tylko posłuży nam na własne rekolekcje, ale który będziemy mogli pokazać innym i może nim zewangelizować.

Koniec końców, mimo wszystko, jest to naprawdę jedna z lepszych produkcji tego typu. W tej kwestii, póki co, możemy liczyć wyłącznie na amerykanów (chociaż Ewangelizacyjne Forum Młodych szykuje własną produkcję chrześcijańską z okazji Światowych Dni Młodzieży 2016). Mam nadzieję, że ten film to krok w stronę coraz liczniejszych i mniej sztucznych filmów ewangelizacyjnych.

Jako przyszły tłumacz nie mogę się nie przyczepić do tytułu... Bóg umarł. Ale nie jest martwy. 
To cała filozofia.

0 komentarze: