28. 17 Again 2009

reż. Burr Steers


Mike jest znudzony życiem, nieszczęśliwy w małżeństwie i w pracy. Pewnego dnia budzi się i znów ma 17 lat!


Coś mnie w tym filmie urzekło. Coś, czego nie potrafię nazwać. "17 Again" jest jedną z wielu identycznych historii o zamianie ciał - najczęściej właśnie dwóch różnych pokoleń, ale w odbiorze jakoś ... odstaje. W pozytywnym sensie. Może to jakaś magia, jak ta, która towarzyszy filmom Disneya (bardzo prawdopodobnie), ale od pierwszej minuty czułam się z tym filmem bardzo dobrze. Znacie do uczucie? Gdy seans się zaczyna a wy wiecie, bez względu na to jak obiektywnie dobry lub zły będzie film, że się wam spodoba. Bo "17 Again" patrząc z daleka nie jest niczym specjalnie wybitnym. Takie opowieści z morałem dla współczesnego widza są do przewidzenia co do sekundy od pierwszej klatki filmu. Tym bardziej sztuką jest zrobić coś takiego w taki sposób, żeby widz wyszedł z uśmiechem na ustach, żeby film zapadł mu w pamięć, żeby go polecał. To jest ogromne osiągnięcie! Jako osoba, która co nieco amatorsko robi w filmie wiem, że największym uznaniem by było, gdyby ludzie polecali sobie mój film.

No to odleciałam trochę, już wracam :D

Co jest bardzo złe a jednocześnie wspaniałe to casting. Wspaniałe, bo i Perry i Efron są super *miliard serduszek* i świetnie sprawdzili się obaj w bajeczce tego typu.
Co jest bardzo (bardzo bardzo) złe to to, że w filmie grają oni, jakby nie było, jedną osobę. Nie wiem ile operacji plastycznych, ktoś musiałby przejść, żeby tak się zmienić. I jakie hormony brał, że po LO w ciągu kilkunastu lat urósł pół metra. I zmienił mu się kształt głowy. Etc etc...

Ogólnie jeden z tych filmów familijnych, które faktycznie oglądamy w te sobotnie poranki, a nie, które tylko lecą w tle ;) I z czystym sumieniem komplementuję twórców - polecam.

0 komentarze: