Reżyser filmowy Howard Brookner zmarł na AIDS w 1989 roku. Jego siostrzeniec wspomina wujka opowiadając jego historię za pomocą prywatnych taśm z domowego archiwum i rozmów z przyjaciółmi i rodziną.
Ten film to poruszający obraz, bardzo intymny ale również pełny wdzięczności i radości. W przeciwieństwie do opisanego przeze mnie ostatnio "Dennis Hopper: Uneasy Rider", "Uncle Howard" opiera się prawie wyłącznie na życiu prywatnym reżysera. I jest to bardzo wiarygodna narracja, bo opowiedziana przez członka rodziny.
Urzekło mnie w tym dokumencie to, że reżyser, który był jeszcze dzieckiem gdy umierał jego wujek, wspomina go właśnie z taką dziecięcą wrażliwością - tak jak go zapamiętał. Rodzinne taśmy, których fragmenty oglądamy wprowadzają nas w świat zdolnego człowieka, który kochał tworzyć kino ale padł ofiarą HIV mając zaledwie 34 lata.
To film dla tych, którzy niekoniecznie czerpią przyjemność z reality shows, ale raczej z odkrywania piękna ludzi, którzy tworzą piękne dzieła.
0 komentarze: