Dwanaście lat po tym jak Jones i Darcy mieli żyć długo i szczęśliwie okazuje się, że Bridget jest sama i ciężarna, a na dodatek nie wie z kim.
...i jest to przezabawne.
"Bridget Jones's Baby" wbrew moim obawom przyszło z tym samym humorem i na tym samym poziomie (a, moim zdaniem, nawet dużo wyższym niż druga część przygód Bridget).
Nawet przeżyłam Dempsya oraz botoks Zellweger!
Angielski humor to jedna z moich ulubionych rzeczy na całym świecie a drugą jest Mark Darcy (ten prawdziwy co prawda ale ten też jest niczego sobie), więc wobec najnowszej "Bridget" jestem rozbrojona. Prawdę mówiąc popłakałam się ze śmiechu nie raz.
Seria o Jones jest jedną z najsympatyczniejszych komedii naszych czasów, cóż powiedzieć więcej?
PS. Nie martwcie się, wiemy jak to wszystko się kończy ;)
0 komentarze: