Dlaczego warto jeździć na festiwale filmowe, czyli moja przygoda z Berlinale i nie tylko :)

Obiecałam, że napiszę relację z Berlinale, a że stosunkowo niewiele się zadziało podczas mojego pobytu, postanowiłam podzielić się moim ogólnym doświadczeniem festiwali filmowych. Recenzję dwóch filmów, które udało mi się zobaczyć w ciągu tych pięciu dni postaram się zamieścić jak najszybciej :)


Co może być dla niektórych zaskakujące, moim pierwszym festiwalem w życiu był właśnie Berlinale. Tym bardziej zaskakujące, że jestem z Warszawy, gdzie mamy swój WFF. Ale tak się zdarzyło, że w 2010 roku przygnał mnie do Berlina indyjski "My name is Khan", a jako nastolatka kochałam indyjskie filmy i spotkanie tamtejszych aktorów wydawało się zupełną abstrakcją i czymś nieosiągalnym. To właśnie na Berlinale marzenie się spełniło i zaczęłam wierzyć, że ten wielki świat w blasku fleszy jest tak naprawdę na wyciągnięcie ręki i właściwie może być częścią mojego życia - bo beze mnie, widza, przecież by nie istniał.

Samo doświadczenie berlińskiego festiwalu było bardzo wyjątkowe i weszło na stałe w nasze życia - tą samą ekipą (mniej więcej) staramy się jeździć tam co roku. I tak, od 2010 byłam na Berlinale 4 razy. Powietrze na Potsdamer Platz, gdzie wszystko się dzieje, ma inny zapach. Wszyscy wokół są tam z jednego, tego samego powodu - żeby doświadczyć dobrego kina. Nie raz zza rogu wyjdzie ktoś, kogo nawet nie śniłeś kiedykolwiek zobaczyć (pozdrawiam z tego miejsca Tima Robbinsa :D) a siedząc na sali kinowej po prostu czujesz, że żyjesz. 

Berlinale więc zachęciło mnie do odwiedzania innych festiwali. Niestety jeszcze jestem na etapie festiwali, które mają miejsce w Polsce (oczywiście oprócz Berlina). Ale i tu mam zaległości - nigdy na przykład nie miałam okazji odwiedzić Festiwalu w Gdyni czy Nowych Horyzontów.
Staram się co roku być na Warszawskim Festiwalu Filmowym, dwa razy odwiedziłam Kraków i Off Camerę. Każdy festiwal ma zupełnie inny klimat, ale każdy niesamowity. Gdy otaczają mnie ludzie, którzy mają jako taką świadomość filmową oglądanie obrazów na wielkim ekranie to zupełnie inne doświadczenie. Dyskusje z twórcami, czy nawet krótka opinia wyrażona przez sąsiada tuż po seansie uświadamiają mi, że biorę udział w prawdziwej sztuce.

I, że, mimo mojej jeszcze dalekiej nieudolności w świecie filmu, należę do jakiegoś niesamowitego świata, do którego niewielu dostaje wejściówki. Warto się po taką zgłosić ;)

0 komentarze: