1. Mój chłopak się żeni (My best friend's wedding) 1997
Skłamałabym jeśli bym powiedziała że nie jestem w niezdrowym związku z tym filmem... Jest dobry i na smutny wieczór, i na wesoły seans, i na to żeby przy nim zasypiać, i by leciał w tle przy sobotnich porządkach. Julia Roberts jest i zawsze będzie dla mnie królową, nie tylko komedii romantycznych, ale od niej się zaczeło (o tym później). Poza tym że sama historia hits home (ale raczej pozytywnie) to jest coś w tym filmie że mogę oglądać go w nieskończoność!
2. Garsoniera (The Apartment) 1960
Poza tym, że nie mam pojęcia jak Billy Wilder ominął cenzurę tak otwarcie mówiąc o seksie pozamałżeńskim (dla niewtajemniczonych: PCA pracowało tak prężnie i z uporem maniaka cięło scenariusze, że trudno to dziś zrozumieć. Na przykład w "Słomianym wdowcu"romans głównego bohatera dzieje się wyłącznie w jego wyobraźni, podczas gdy oryginalna sztuka teatralna opowiadała historię prawdziwej zdrady. Twórcy w ten sposób wykiwali cenzorów, którzy nie tylko wycinali ze scenariuszy sceny dosłowne ale także domysły.), to "The Apartment" jest komedią ciut wyprzedzającą swoją epokę (choć już na progu prawdziwej rewolucji). Lemmon i McLaine to fantastyczny duet a poważny problem jest zapakowany w cudowną komedię. Również mogę oglądać na ripicie!
3. Kocha lubi szanuje (Crazy Stupid Love) 2011
Kto widział ten wie - ten film to dowód na to, że komedie romantyczne mogą nadal być i romantyczne, i naprawdę śmieszne. Do tego w bonusie Ryan Gosling oraz David Lindhagen. Znaczy się Kevin Bacon :)
I w dodatku również się nie nudzi ;)
0 komentarze: